Przed nimi stała dziewczyna o długich, czerwonych, kręconych
włosach. Ubrana była w czarne rurki oraz luźną koszulką z wizerunkiem białego
niedźwiedzia. Na nogach miała czarne, znoszone trampki. Jej wyraźnie zielone oczy kontrastowały z
porcelanową cerą. Sherlock aby nie dać po sobie poznać zaskoczenia, zajął się
jakimiś bezsensownymi eksperymentami. John natomiast nie ukrywał zdumienia z
przybycia tejże młodej dziewczyny i wpatrywał się w nią ślepym wzrokiem.
- Jestem Madie… Madie Holmes – powiedziała.
- Jesteś z rodziny
Sherlocka? – zapytał John ze zdumieniem.
- Jestem jego
siostrą… niestety - odparła.
- To ty masz siostrę? – zapytał John Sherlocka.
- Jak widzisz mam.
Tylko, że moja siostra powinna teraz siedzieć grzecznie w domu, a nie nawiedzać
mnie bez uprzedzenia. Słucham, co ty
tutaj robisz Madie?
- Z tego co wiem, jesteś uznawany za
najinteligentniejszego człowieka w Londynie, więc ty mi powiedz co tutaj robię? – zakpiła Madie.
- Nie bądź taka do przodu. Mów co tutaj robisz!
- A więc… - zaczęła Madie. - jestem tutaj, ponieważ życie z
rodzicami w jednym domu jest skomplikowane i praktycznie niemożliwe. Nie
odpowiadało mi ich towarzystwo, więc postanowiłam się stamtąd wynieść.
- Dobrze, ale czy oni wiedzą gdzie jesteś?
- Nie, nie wiedzą i ty im też nie powiesz. – powiedział z przekonaniem
Madie.
- Skąd ta pewność, że nic nie powiem?
- Ponieważ powiadomienie ich o tym, że jestem u ciebie
wiązało by się z tym, że będą musieli tutaj przyjechać po mnie. A przecież ty
nie chcesz ich tutaj, czyż nie mam racji
? – odparła dziewczyna triumfującym tonem.
Sherlock musiał przyznać, że Madie ma racje, ale aby nie dać po sobie tego poznać zwrócił się do Johna:
- Czy ty przypadkiem nie musisz iść już do domu?
- Muszę ale czekam aż ktoś mi wyjaśni co się tutaj dzieje -
powiedział John.
- Przecież już
wszystko wiemy. To jest moja siostra – powiedział Sherlock wskazując na Madie -
Uciekła z domu i przyjechała do tutaj aby ukrywać się przed rodzicami. Tu nie
ma nic skomplikowanego.
- Dobrze, ale co zamierzasz zrobić? Wyrzucisz ją?
Sherlock chciał coś odpowiedzieć, ale Madie pierwsza się
odezwała
- Ja nie zamierzam
się stąd wynosić. – wtrąciła się Madie, kończąc rozmowę.
John wyszedł pod
pretekstem, że Mary go potrzebuje jednak wychodząc posłał Sherlockowi spojrzenie mówiące, że powróci jeszcze do tej
rozmowy. Rodzeństwo Holmesów do końca dnia nie odzywało się już do
siebie. Następnego dnia Sherlock jak
najwcześniej wyszedł z domu aby uniknąć konfrontacji z siostrą. Wychodząc spotkał się z Johnem, który postanowił kupić coś do jedzenia dla Madie
przewidując, że lodówka Sherlocka jest przepełniona niezbyt apetycznymi, ludzkimi
narządami.
- Dokąd idziesz? – zapytał John
- Morderstwa. Lestrade poprosił mnie żebym się zajął tą
sprawą – wyjaśnił krótko Sherlock.
- Zamierzasz zostawić Madie samą?
- Ehh… przestań ona nie jest małym dzieckiem. Przeżyła już
gorsze rzeczy - odparł z uśmiechem Sherlock, wspominając dziecięce przygody Madie.
- Lepiej żebym, nie wiedział jakie?
- Lepiej nie – odparł Sherlock i poszedł.
John poszedł na górę i zastał Madie siedzącą w kuchni i
czytającą gazetę.
- Przyniosłem ci coś do jedzenia – powiedział
- Dzięki, ale nie trzeba było. Poradziłabym sobie. – odparła
obojętnie dziewczyna nie odrywając wzroku od gazety
John zauważył, że Madie nie jest zainteresowana rozmową z
nim, więc wyszedł bez słowa. Pani Hudson nie było w domu, pojechała ona na
kilkudniową wycieczkę, więc dziewczyna mogła robić to na co tylko miała ochotę.
Zaczęła od tego, że wprowadziła się do pokoju Sherlocka,
ponieważ nie za bardzo odpowiadało jej spanie na niezbyt wygodnej kanapie w
salonie. Przeniosła i
wypakowała zawartości walizek. Następnie uprzątnęła kuchnię oraz
salon. Madie spodziewając się, że Sherlock nie wróci do domu zbyt wcześnie, postanowiła pójść pozwiedzać
miasto i przy okazji zrobić zakupy przy pomocy karty kredytowej, którą znalazła
w salonie. Po zakupach dziewczyna wróciła na Baker Street i poszła do swojego
nowego pokoju. Chwilę później Sherlock wrócił do domu. Zdziwił się, że w
salonie nie ma już walizek Madie, jego wzrok spoczął na drzwiach jego sypialni.
Były zamknięte a przecież zostawił je otwarte. Sherlock z impetem wparował do
sypialni i zastał pokój w zupełnie innym stanie. Madie rozgościła się w pokoju:
poprzestawiała meble, na ścianach powiesiła plakaty i uznała pokój za swój.
- Madeline! – krzyknął Sherlock
- Co robisz w moim pokoju? I czemu krzyczysz? – zapytała
ze spokojem Madie nie przerywając czytania książki.
- W twoim pokoju? Od kiedy to twój pokój?
- Nie zamierzam spać na kanapie, a jako nastolatka potrzebuję
własnej, osobistej przestrzeni – odpowiedziała
- No chyba sobie żartujesz. A ja gdzie mam spać ?
- Na kanapie lub w fotelu, ewentualnie zostaje ci wanna w
łazience. Co wybierasz ? – odparła Madie uśmiechając się szyderczo.
Na Baker Street zapanował chaos. Rodzeństwo dogryzało sobie
na każdym kroku. Madie z zapalczywością ''chłonęła'' każdy element miasta. Kilkanaście godzin wystarczyło aby
pokochała Londyn. Tak samo jak Sherlock, Madie potrzebowała tego tętniącego
życiem miasta. Ona i Sherlock byli podobni. Nawet sami nie wiedzieli jak bardzo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tadam ;) ! Kolejny rozdział... takiego czegoś chyba się nie spodziewaliście. Mamy nadzieję że się spodobało ;) Zachęcamy do czekania na następny rozdział, który pojawi się wkrótce. Zachęcamy do wyrażenia opinii w komentarzu ;) // KopenhAga
<napisane przez Justynę>
<napisane przez Justynę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz