poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 3

Przychodzę, zabijam, wychodzę. ‘’Po co?’’ nasuwa się pytanie. To tajemnica, której nikt nie rozwikła...

Kolejny męczący dzień w pracy – myślał inspektor Lestrade – kolejne morderstwo… ostatnio zdarzają się coraz częściej. Moi ludzie nie posuwają się zbytnio do przodu w tej sprawie. Może Sherlock coś wymyśli.
Inspektor Lestrade wsiadł do samochodu i skierował się w stronę Baker Street  
-Znowu będzie robił uwagi na mój temat i moich ludzi… da się to wytrzymać byle tylko rozwiązał tą sprawę – myślał Greg wchodząc po schodach.
Jak zwykle od progu wołał Sherlocka, jednak tym razem nie odpowiada mu drwiący głos Holmesa tylko kobiecy, bardziej dziewczęcy głos.
- Sherlock wyszedł, prawdopodobnie do swoich bezdomnych, ale jestem ja! – powiedziała dziewczyna z ciekawym kolorem włosów – a tak przy okazji jestem Madie Holmes, siostra Sherlocka.
- Co? Sherlock ma siostrę? Mało wiem o jego życiu prywatnym, ale zwykle się orientowałem w jego sprawach rodzinnych – powiedział pełen zdumienia Greg Lestrade – no ale jeśli go nie ma to chyba już pójdę…
- Nie, nie proszę zostać… jestem przecież z rodziny Holmes’ów i także co nieco umiem, a przy okazji nabiorę praktyki w kryminalistycznych sprawach. W czym tkwi problem? – zapytała pewnym głosem Madie.
- No nie wiem… ale tak czy inaczej byś się dowiedziała od Sherlocka więc…
- Nic jej nie mów! – Sherlock wparował do domu – to moja sprawa! Gavin, wychodzimy!
I wyszedł, a inspektor za nim rzucając przepraszające spojrzenie Madie. Złapali taxi i obrali kierunek na komisariat.
- Coś ty się zrobił taki drażliwy? Przecież nic by nie zaszkodziło gdyby się dowiedziała – powiedział Lestrade.
- Nie znasz jej, w domu było tak samo, miałem sprawę a ona zawsze mi ją kradła. W przeciwieństwie do Mycrofta umie wykorzystać swoje umiejętności intelektualne – wyjaśnił Sherlock.
Dojechali na komisariat a inspektor od razu zaczął drążyć temat morderstw.
- Dowiedziałeś się czegoś? Przybywa kolejnych morderstw.
- Moi ludzie prowadzą sprawę, gdy coś się wydarzy powiem ci. Teraz próbują ustalić powód – powiedział obojętnie Sherlock. 
- Ty nie masz swoich ludzi, a bezdomni się nie liczą! – uprzedził Greg widząc, że Sherlock już otwiera usta by coś powiedzieć – czym różnią się moi ludzie od reszty?
- Twoi to idioci, wystarczy spojrzeć na Andersona – odparł bez ceregieli Sherlock – a teraz, przepraszam cię ale wracam pomyśleć do domu bo tutaj… jest naturalne środowisko ‘’głupkus niemyślus’’. 
Sherlock wrócił na Baker Street, po drodze kupując papierosy.
- Ostatnio dużo palę, plastry nie pomagają – myślał wchodząc po schodach.
- Sherlock mów natychmiast co to za sprawa! – krzyknęła Madie gdy tylko zobaczyła brata.
Sherlock nic nie powiedział, tylko zaczął grać na skrzypcach.
- Świetnie! – krzyknęła Madie i poszła do ‘’swojego’’ pokoju, po czym zaczęła grać na gitarze.
John Watson przechodził akurat koło Baker Street. Przyzwyczaił się już do gry na skrzypcach, ale tym razem z wnętrza domu dochodziły także inne odgłosy. Wiedząc, że coś się dzieje wszedł przezornie do mieszkania. Rozpoznał drugi odgłos - gitare.
- Co jest Sherlock? – przekrzykiwał muzykę John – słyszysz mnie?!
Sherlock milczał, więc John postanowił iść do Madie. W czasie tych paru dni zdążył złapać z nią jakiś kontakt i przekonał się, że jest taka jak Sherlock poza jednym wyjątkiem - odpowiadała na pytania.
- Co jest Madie? Co zrobiliście… znowu? – zapytał.
- Sherlock ma ciekawą sprawę i nie chce się nią podzielić a mnie się tak bardzo nudzi – powiedziała Madie nie przerywając gry.
John wiedział, że rodzeństwo zwykle kłóci się o błahostki, ale teraz postanowił naprawić konflikt opowiadając Madie o sprawie. Tyle, że przerwał im Sherlock wyrzucając Johna z domu.
- Znowu to robisz Madie! – krzyknął detektyw – możesz u mnie mieszkać ale nie kradnij mi zabawy!
- Ale przyznaj, potrzebujesz kogoś do pomocy, przecież John nie ma już tyle czasu by ci pomagać. A ja nadaję się idealnie! – próbowała przekonać Sherlock’a Madie.
- Nie potrzebuje pomocy – odparł Sherlock, choć doskonale wiedział, że potrzebuje asystenta.
- Nie żartuj sobie. Nie dasz sobie rady sam! – powiedziała Madie patrząc na Sherlock groźnym wzrokiem
- Sprawa dotyczy masowych morderstw. Nie dotyczy ona zwykłych, przypadkowych przechodniów tylko seniorów, emerytów. Nikt nie wie jak to się dzieje, jak i kto ich zabija. Morderca nie pozostawia żadnych śladów, świadków też nie ma – wyrzucił z siebie Sherlock ze złością
- Może nie płacili składek w młodości? – zażartowała zaciekawiona Madie – państwo się mści. A tak na serio to mogłabym ci w tej sprawi pomóc, nikogo lepszego nie znajdziesz.
Sherlock westchnął, ale nic nie powiedział.
Będę zdany na pomoc mojej siostry – pomyślał – mam nadzieję, że potrafi wykorzystać swój potencjał.
Zadowolona Madie przyszła do salonu z książką, a Sherlock zaczął robić eksperymenty w kuchni. W tym czasie pani Hudson wróciła z wakacji. Zostawiła walizki w kuchni i postanowiła zobaczyć co u Sherlocka. Nie spodziewała się zobaczyć dziecka przez jeszcze długi czas w domu, więc stanęła w progu jak wryta.
- Dzień dobry, jestem Madie Holmes – powiedziała dziewczyna.
Pani Hudson po kilku minutach odzyskała mowę i powiedziała:
- Dzdzdzień dobry, Sherlock czemu nie mówiłeś, że masz córkę?! Czemu ja nic nie wiem o twojej rodzinie! – zaczęła wytykać Sherlock’owi, że za bardzo ceni sobie prywatność.
- To nie moja córka, pani Hudson, to moja siostra, nie spłodziłbym takiego diabelskiego pomiotu - powiedział złośliwie Sherlock, nie przerywając gapienia się przez mikroskop.
- Nie wspominałeś, że masz siostrę! – wyrzuciła pani Hudson – Madie, chodź niech cię uścisnę i zobaczę... aleś ty podobna do brata. Jak mogłam nie zauważyć tego podobieństwa. Pewnie nie przyjął cię zbyt gościnnie, chodź na dół mam tam gdzieś ciasteczka… – mówiła ciągnąc dziewczynę za rękę po schodach.
Madie spojrzała ciężkim wzrokiem na Sherlock’a, ale nie mogła odmówić pani Hudson i pozwoliła wlec sobą po schodach.
W tym czasie zadzwonił telefon…
- Sherlock! Natychmiast na komisariat! Jest nowe morderstwo – wykrzyknął Lestrade i rozłączył się…


Kolejna prosta ofiara, lubię jak patrzą na mnie ze strachem w oczach, to jedna z rzeczy dla których to robię. Tak… strach to oto chodzi… niech czują strach i ból, tak jak on.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i kolejny rozdział :D Zachęcamy do komentowania i oczekujcie na kolejny rozdział, który pojawi się wkrótce :D Miłego wieczoru :P // KopenhAga :D 

3 komentarze:

  1. Dziewczyny, jestem pod ogromnym wrażeniem :-) Cieszę się, że poczułyście wenę twórczą i rozwijacie swój talent :-) Wasze opowiadania czyta się jednym tchem - jest "dreszczyk", lekkość stylu i ciągle wzrastające napięcie, czyli wszystko, co powinna mieć w sobie dobra literatura! Gratuluję i życzę niegasnącego natchnienia oraz dobrej zabawy podczas pisania kolejnych rozdziałów ;-) Na pewno będę śledzić Wasze poczynania :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń