Sherlock
siedząc w fotelu na komisariacie przeglądał akta spraw morderstw. Zwykle takie
sprawy były dla niego niezbyt
interesujące, jednak te były inne i nie umiał znaleźć miedzy nimi powiązania.
- Skup się Sherlock, to łatwe nie jesteś idiotą – powiedział
sam do siebie Holmes – jest jakieś powiązanie tylko jakie? Czemu nie ma tu
Johna on przez swoją głupotę naprowadziłby mnie na rozwiązanie sprawy…
Lestrade wszedł do
gabinetu chcąc coś przekazać Sherlockowi jednak on mu przerwał mówiąc :
- Jeżeli zamierzasz coś powiedzieć to wyjdź albo usiądź i
siedź cicho.
Lestrade przyzwyczajony do rozkazów Sherlocka posłusznie
usiadł i milczał. Po chwili Sherlock powiedział :
- Teraz podaj mi telefon.
- Przecież leży obok ciebie – odpowiedział inspektor
- Co nie zmienia faktu, że masz mi go podać- powiedział
zirytowany Sherlock
Lestrade spokojnie podał telefon. Sherlock napisał SMS’a do
Johna : ‘’Spotkajmy się na Baker Street za 15 minut’’ Po kilku minutach
przyszła odpowiedź : ‘’Nie mogę. Muszę
pomóc Mary’’ Sherlock posmutniał. Od czasu ślubu John spędzał coraz mniej czasu
z Sherlockiem. Sherlockowi nie było to na rękę, ponieważ doskwierała mu samotność ale nie dał
tego po sobie poznać. Detektyw musiał jechać zobaczyć miejsca morderstw a potrzebował kogoś kto
mógłby mu pomóc znaleźć powiązanie między zbrodniami.
‘’John nie może ze mną jechać a więc – pomyślał Sherlock -
a więc mam do wyboru : jechać sam lub.. zabrać ze sobą Madie. Odpowiedź jest
prosta : Jadę sam!’’ Sherlock wolał zginąć niż poprosić swoją siostrę o pomoc.
- Lestrade jedziemy! - powiedział Sherlock
- Ale g…g..gdzie ? – odparł Lestrade wyrwany z zadumy
- Na miejsca morderstw idioto – powiedział Sherlock
wychodząc
Lestrade przyzwyczajony już do wyzwisk ze strony Sherlocka
zignorował to i poszedł za Holmesem
Detektyw jak zwykle wolał skorzystać z taksówki niż jechać
radiowozem policyjnym. Po ‘’zwiedzeniu’’ prawie wszystkich miejsc, po
przepytaniu wszystkich możliwych osób Sherlock nadal nic nie wiedział. Nie
znalazł żadnego powiązania między zmarłymi osobami. Po przyjeździe na ostanie
miejsce jakie Sherlock miał zobaczyć, detektyw bardzo się zdziwił, bo zastał nie
kogo innego jak Madie, jego irytującą młodszą siostrę.
- Co ty tutaj robisz? – zapytał zdenerwowany Sherlock
- Cześć braciszku – powiedziała słodko Madie - jak tam sprawa?
- Zadałem pytanie! Co tutaj robisz ? Miałaś się nie wtrącać
w moje sprawy!
- Niczego takiego nie mówiłeś – zaprzeczyła Madie - Poza tym
nie dasz sobie rady sam. Jestem ci potrzebna.
Sherlock zdawał sobie sprawę z tego, żę w tym co mówi Madie
jest ziarnko prawdy. Sherlock potrzebował pomocnika. Detektyw jednak nie chciał
dać siostrze wygrać, więc zaprzeczył :
- Nie jesteś mi potrzebna. Świetnie sobie radzę sam. Jestem
już niedaleko rozwiązania tej sprawy - skłamał
- Taa.. na pewno. Sam nie wierzysz w to co mówisz. Dobrze
wiesz jaka jest prawda. Potrzebujesz pomocy.
Sherlock milczał,
zostawał obojętny na błagania siostry.
- Oh.. weź Sherly ! Schowaj swoje przerosłe ego głęboko do
kieszeni i zrozum, że proszenie kogoś o pomoc nie jest przestępstwem. Nie
poradzisz sobie ze wszystkim sam ! – wyrzuciła ze złością dziewczyna
Madie trafiła w sedno. Sherlock zrozumiał, że Madie nim
manipuluje a on nie może nic z tym zrobić. Nie podobało się mu to, że jest
zależny od kogoś ale zgodził się na pomoc Madie. Dziewczyna bardzo uradowała
się swoją wygraną, bo wiedziała, że skoro Sherlock teraz ją dopuściło sprawy to
następnym razem też to zrobi. Sherlock ruszył w stronę domu, Madie podreptała za nim. Miejsce
zabójstwa niczym się nie wyróżniało, było takie jak te poprzednie : żadnych
śladów, żadnych odcisków. Nic. Morderca
nie pozostawiał za sobą żadnych śladów. Ta sprawa była wyjątkowo trudna. W
ciągu kolejnych dni Holmesowie naradzali się, dyskutowali i snuli teorie na
temat przebiegu morderstw, jednak żadna z nich po sprawdzeniu faktów nie była
możliwa. Rodzeństwo zostało wezwane na kolejne miejsce morderstwa. Sherlock
wszedł do domu, widząc, że Madie za nim nie idzie zapytał :
- Nie idziesz?
- Nie.. ja rozejrzę się wokół domu. Może coś znajdę. -
odpowiedziała
Sherlock wszedł do domu a Madie obeszła kilkakrotnie dom
dookoła, jednak nic nie znalazła. Rezygnując z poszukiwań Madie stanęła przed
domem i z nudów zaczęła czytać tablicę ogłoszeń stojącą obok. Ogólnie nie było
tam nic ciekawego i dziewczyna zamierzała pójść do Sherlocka gdy nagle coś
przykuło jej uwagę. Na dużym żółtym plakacie - ogłoszeniu o chęci pomocy
ludziom w podeszłym wieku widniała małą czerwona plamka.
- Czy to krew? –
zapytała sama siebie Madie
Dziewczyna dokładnie obejrzała plakat. Sherlock właśnie
wyszedł z domu.
- Madie idziemy!
- Czekaj ! Sherlocku
chodź tu! – Sherlock podszedł do dziewczyny - Patrz to chyba krew. Nie sądzisz?
Sherlock wyjął swoje szkiełko powiększające i dokładnie
obejrzał plamę.
- Możliwe ale co to ma wspólnego z sprawą?
- Może morderca niepostrzeżenie otarł się o ten plakat. Może
uda nam się go znaleźć? – powiedział podekscytowana Madie
- Madie bądź rozsądna. Każdy mógł się o ten plakat otrzeć.
To nie musiał być morderca.
- Ale może akurat to morderca? – dziewczyna nie dawała za
wygraną
- Akurat ten człowiek nie popełnił by takiego błędu. Ten
morderca dba o każdy szczegół. Nie narażał by się aż tak, żeby zostawić swoją
krew pod domem ofiary.
-Ale… - zaczęła Madie lecz Sherlock jej przerwał
- Koniec tematu! Ta krew nie ma nic wspólnego z naszą
sprawą.
Madie ucieszyła się z tego, że Sherlock powiedział ‘’naszą
sprawą’’ oznaczało to, że oficjalnie uznał, że Madie mu pomaga, jednak
dziewczyna czuła, że ta krew ma znaczenie w tej sprawie i uznała, że skoro
Sherlock ignoruje plakat z krwią to ona udowodni mu, że się myli.
Przepraszam bardzo, że tak długo musieliście czekać ale
jakoś brakowało natchnienia na napisanie kolejnego rozdziału :D Ale udało się i
oto jest kolejny rozdział przygód Sherlocka i Madie. Zachęcamy do komentowania
i miłego wieczoru życzę // Justyna c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz