niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 5

Sherlock poszedł złapać taksówkę, a Madie niepostrzeżenie zerwała plakat ze słupa, gdyż czuła że ma rację co do niego. Schowała go do kieszeni spodni i pobiegła za Sherlockiem, który siedział już w taksówce.
- Po co wzięłaś ten plakat ? Po to by mnie zdenerwować czy po to by pokazać, że coś robisz? – zadrwił Sherlock.
- Jak ty to… - zaczęła Madie
- Widziałem w lusterku, a poza tym wystaję ci żółty papier ze spodni – wyjaśnił Sherlock – Na Baker Street – tym razem zawrócił się do taksówkarza.
Drogę przebyli w milczeniu. Po przybyciu do domu Madie poszła gdzieś nie informując nikogo gdzie, a Sherlock zaczął przeszukiwać gazety szukając informacji o morderstwach. Po kilku minutach na schodach rozległy się kroki i wszedł Mycroft wymachujący swoją parasolką. Sherlock zignorował go lecz wiedział, że jego brat nie wpada do niego na ‘’braterskie pogawędki’’ chyba że….
- Informuję, że teraz nie mam czasu na ratowanie Anglii więc jeśli chcesz mi coś zaproponować to znasz moją odpowiedź.- powiedział Sherlock
- I tak byś się zgodził, jak zawsze zresztą, ale nie o to chodzi. Dzwonili do mnie rodzice i poinformowali, że Madie uciekła z domu i kazali mi ja odnaleźć.
- To szukaj jej – odparł Sherlock – nie wiem co tutaj robisz, myślisz, że chowa się za kanapą? – zadrwił Sherlock.
Mycroft  uśmiechnął się i już miał wychodzić lecz w drzwiach  natknął się na nikogo innego jak Madie. Na jego twarzy odmalowało się zdumienie. Spojrzał pytającym wzrokiem na brata a ten odpowiedział :
- Mówiłam, że nie chowa się za kanapą, schowała się na dole – zaśmiał się – a teraz możesz już iść. Madie uciekła, schowała się tu, a ty nic nie powiesz rodzicom proste.
- Ale, ale… - zaciął się Mycroft – czemu niby mam nie poinformować rodziców? – odzyskał fason.
- Bo wtedy chcieliby tu przyjechać i pewnie zostali by parę dni, naprzykrzając ci się – wcięła się Madie-  a tak przy okazji poprosiłam Molly by zbadała tą krew z plakatu. Należy do niejakiego Sama Eriotto i jeśli się nie mylę to jest nasza ofiara. Czy nadal uważasz że to nie należy do naszej sprawy Sherly ? – zapytała słodko brata.
- Mycroft wyjdź – rozkazał Sherlock – Madie wyjątkowo miałaś szczęście, a teraz idziemy!
- Gdzie? – zapytała Madie
- No jak to? Idziemy szukać plakató ! – odpowiedział Sherlock zakładając płaszcz.
Wychodząc z domu natknęli się na plakat w witrynie sklepu. Obejrzeli go dokładnie ale nie zobaczyli nic ciekawego. Następnie przeszukali ponownie tereny morderstw. Wszędzie wisiały plakaty.
- To nie dziwne? – zapytała Madie
- Widać dosyć popularna fir…. – Sherlock przerwał w pół słowa.
- Co jest ? Zobaczyłeś mądrego człowieka? – zapytała Madie
- Nie, tacy nie istnieją. Popatrz na ten plakat… czy widzisz coś dziwnego? – zapytał.
- Hmmm…. – Madie obejrzała dokładnie plakat – podpowiedź?
- Wyciągnij ten plakat co masz w spodniach i porównaj z tym – powiedział zirytowany Sherlock.
Madie wyciągnęła plakat i nagle ją olśniło. Plakat przedstawiał na pierwszym planie kobietę nalewającą herbatę, a z tyłu starsze panie wesoło gawędzące. Jednak główna tajemnica kryła się w kobiecie. Otóż na jednym plakacie owa kobieta miała bransoletkę na ręce a na drugim nie.
- Jak tego nie mogliśmy zauważyć? Ale pozostaje pytanie kto i dlaczego? I czy to nie przypadek?  – zapytała Madie.
- Przypomnij sobie wszystkie plakaty z miejsc morderstw – złapał ją za ramiona Sherlock – miały dorysowane bransoletki , ta nie ma…
- Sherlock… - przerwała mu Madie – przed naszym domem był plakat. Bez bransoletki. Tyle że pani Hudson nie potrzebuje pomocy. Na szczęście.
- Przeczytaj ogłoszenie jeszcze raz. Piszą, że naprawiają także sprzęty domowe. Ostatnio zepsuł się nam… coś się nam zepsuło.Pani Hudson wspominała – powiedział zakłopotany Sherlock.
- Ale to nie możliwe żeby teraz… - powiedziała z obawą dziewczyna.
- W każdym razie jedziemy na Baker Street – rozkazał Sherlock w tym samym czasie szukając taksówki.
Szybko dojechali do domu. Wbiegli do domu… jednak tam nie spotkali pani Hudson. Zastali jednak wiadomość : ‘’Czy twoja gosposia jest dla ciebie ważna? Jeśli tak to spróbuj ją odnaleźć, to powinno Ci dać do myślenia’’, dołączone było również zdjęcie narkotyku w torebeczce.
- Sherlock myśl! – rozkazała Madie – nie znam pani Hudson tak dobrze, ty pewnie coś wiesz!
- Hmmm… - Sherlock usiadł na fotelu i złożył ręce ‘’jak do modlitwy’’ – pani Hudson… Hudson… no jasne! – wykrzyknął a oczy mu zabłysły.
- Co?! – zapytała dziewczyna.
- Mąż pani Hudson, tyle ci na razie wystarczy – odparł jak zawsze tajemniczy Holmes – Jedziemy!
- Pewnie i tak nie dowiem się gdzie ale jedźmy – odpowiedziała Madie.
Już wychodzili, jednak Sherlock zawrócił, zaczynając przeszukiwać dolne półki w kuchni.
- Gdzieś tu są stare gazety… mam! – wykrzyknął – teraz idziemy!
W taksówce przeglądał gazety, wyglądające tak na oko na lata 60.
- W 1968 roku istniała duża mafia, sprawy narkotykowe i inne– wyjaśniał gorączkowo Sherlock – byli nieobliczalni, jednak ktoś ich zdradził i podobno ‘’znikli’’ z powierzchni ziemi. Mąż pani Hudson należał do niej, zanim zajął się własnym interesem. Widocznie ktoś się mści… - w przypływie szczerości Sherlock wyjaśnił wszystko w miarę zrozumiale.
- Gdzie jedziemy? – zapytał taksówkarz.
- Na Terian Street – rozkazał – to stara opuszczona ulica, stara siedziba szefa mafii, myślę, że tam ją znajdziemy.– wyjaśnił Madie.
Po drodze były korki, w tym czasie Sherlock nadal przeglądał gazety a Madie zamartwiała się nad panią Hudson. W czasie tych kilkunastu dni zdążyła ją polubić, choć czasem działała jej na nerwy to mimo to była miłą, starszą panią.
-Tylko co ona ma z tym wspólnego? Przecież jej mąż nie żyje – wyrwało się nagle Madie.
- Była jego asystentką… ale myślę, że to ma coś wspólnego ze mną. Moriarty zaczyna swoje sztuczki, wie , że bez niej będzie mi trudno – powiedział cicho Sherlock.
Co on nagle taki szczery? – pomyślała Madie.
Nagle znikły piękne posiadłości i wieżowce, pojawiły się opuszczone, stare meliny. Taksówkarz nie chciał dalej jechać, więc musieli iść dalej sami. Stanęli przy jednej z melin.
- Madie, stój tu i czekaj. W razie czego wezwiesz Lestrada – polecił Madie Sherlock
- Myślisz, że cię posłucham ? Nie odbierzesz mi takiej rozrywki – powiedziała pewnie dziewczyna.
- Nie, Mycroft prześladowałby mnie całe życie gdybyś tutaj zginęła… a co dopiero rodzice! Zostań tu! – rozkazał młodszej siostrze i poszedł.
Madie niechętnie została, bo wiedziała, że będzie niebezpiecznie, ale ona tego chciała! Chciała adrenaliny.
Może spróbować przeszukać inne ‘’domy’’? – wpadła na pomysł.
Tymczasem Sherlock wchodził pewnie do ‘’przytulnego domku’’. Nie spodziewał się by ktoś go złapał. Nie spodziewał się także  niebezpieczeństwa. Chciał tylko by Madie za nim się nie włóczyła. Usłyszał głosy. Głos mężczyzny, miał pewnie około 26 lat. Usłyszał także panią Hudson… złorzeczyła na swojego męża. Słychać było także strach i panikę w jej głosie. Ale widocznie  się stawiała.
Dzielna kobieta, tylko gdyby nie narzekała – pomyślał Sherlock.
Wszedł do pokoju, wzrok mężczyzny skierował się na niego. Wyraził nie małe zdumienie.
- Przecież nikt nie miał wiedzieć… - zdumiał się
- Widocznie twój pracodawca zmienił plany – powiedział spokojnie Sherlock – a teraz z łaski swojej zostaw kobietę. Nic nie wie o kolegach swoje męża. Była jego sekretarką, ale nic takiego nie wiedziała. Swoją drogą  nieźle to wykombinowaliście, pomoc starszym. Kto w tym wieku nie potrzebuje pomocy? Ale ty nie jesteś od myślenia i zabijania. Ty tylko straszysz ludzi. Gdzie twoja siostra? Tak siostra – powiedział widząc zdumienie na twarzy mężczyzny – ofiar zostały uduszone, ale widać było, że dusiły się długo… kobieta nie ma tyle siły by… - przerwał w pół słowa, czując dłonie na swojej szyi.
- Tu jestem, aż dziw że mnie nie zauważyłeś – powiedział kobiecy głos – ty może nie należałeś do mafii ale z chęcią pozbawię Anglię bohatera…
- Mówił, że mamy go tylko przestraszyć, opanuj się – powiedział brat do siostry.
- Hmmm doskonałe – powiedział Sherlock lekko chropowatym głosem – nikt nie podejrzewa wolontariuszy. Nikt nie czyta plakatów… oprócz starszych ludzi. A teraz puść mnie i powiedz kto wam to zlecił ?
Kobieta zacieśniła uścisk.
- Nikt nie zlecił, dostaliśmy tylko mały dodatek za zadanie ci… – przerwała kobieta w pól słowa.
Trzask! Kobieta padła nieprzytomna na ziemię.
- Oj, przepraszam chciałam mocniej – powiedziała z uśmiechem Madie – ty też chcesz? – pokazała kawałek metalu zdumiałemu facetowi – łap go Sherlock, póki policja nie przyjedzie – powiedziała  i poszła rozwiązywać pani Hudson.
Policja przyjechała i zabrała ‘’sprawców’’. Odkryli również, że w innych domach siedzieli wspólnicy rodzeństwa.
- Po co to robili? – zapytał Sherlock’a ciągle nie rozumiejący Lestrade.
- Zemsta – wyjaśnił krótko Sherlock – sprawa sprzed lat, mafia. Widocznie byli dziećmi zdrajcy mafii. Zabijali pozostały członków organizacji, tych co zemścili się na ich ojcu za zdradę. Panią Hudson porwali, ponieważ jej mąż był w to zamieszany, a ona znała jego kontakty. A to, że była moja gosposią ktoś wykorzystał… proste a jednocześnie genialne. Zatrudniali się jako wolontariusze i mieli wielkie możliwości. Starsi ufają takim. A na plakatach zaznaczali, który dom jest już ‘’zaliczony’’. A tych co nie potrzebowali pomocy porywali i wtedy mordowali. - powiedział Sherlock widząc ciągłe zdumienie na twarzy inspektora – a teraz przepraszam, wracam do domu.
Wsiedli wraz z Madie do taksówki. Panią Hudson zabrała karetka, miała małe rany na ciele. W taksówce Sherlock zwrócił się do Madie mówiąc :
- Miałaś się stamtąd nie ruszać.
- Uratowałam cię Sherlock… mam więcej tego nie robić ? Wystarczyło by ‘’dziękuję‘’ – powiedziała z wyrzutem Madie.
Sherlock nie odpowiedział nic. Weszli do domu… w pokoju czekała na nich karteczka, z powycinanych z gazet liter :
‘’ Nieźle duecie Holmes’ów, ale to dopiero rozgrzewka
                                                                                 M²’’
                                                                                          
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i proszę, kolejny rozdział. Akcja trochę się zakręca. Mam nadzieję, ze się podobało i zachęcam do komentowania i czekania na kolejny rozdział, który pojawi się w miarę szybko // KopenhAga ;)

*Ulice, mafia i nazwiska były zmyślone i nie prawdziwe (chyba) a nawet jeśli, to co tu napisałam to jest tylko i wyłącznie wzięte z mojej wyobraźni. Za wszelkie podobieństwa do czegoś i błędy przepraszam ;) 

1 komentarz: