Przychodzę, zabijam, wychodzę. ‘’Po co?’’ nasuwa się
pytanie. To tajemnica, której nikt nie rozwikła...
Kolejny męczący dzień w pracy – myślał inspektor Lestrade –
kolejne morderstwo… ostatnio zdarzają się coraz częściej. Moi ludzie nie
posuwają się zbytnio do przodu w tej sprawie. Może Sherlock coś wymyśli.
Inspektor Lestrade wsiadł do samochodu i skierował się w stronę Baker Street
-Znowu będzie robił uwagi na mój temat i moich ludzi… da się
to wytrzymać byle tylko rozwiązał tą sprawę – myślał Greg wchodząc po
schodach.
Jak zwykle od progu wołał Sherlocka, jednak tym razem nie
odpowiada mu drwiący głos Holmesa tylko kobiecy, bardziej dziewczęcy głos.
- Sherlock wyszedł, prawdopodobnie do swoich bezdomnych, ale
jestem ja! – powiedziała dziewczyna z ciekawym kolorem włosów – a tak przy
okazji jestem Madie Holmes, siostra Sherlocka.
- Co? Sherlock ma siostrę? Mało wiem o jego życiu
prywatnym, ale zwykle się orientowałem w jego sprawach rodzinnych – powiedział pełen
zdumienia Greg Lestrade – no ale jeśli go nie ma to chyba już pójdę…
- Nie, nie proszę zostać… jestem przecież z rodziny
Holmes’ów i także co nieco umiem, a przy okazji nabiorę praktyki w
kryminalistycznych sprawach. W czym tkwi problem? – zapytała pewnym głosem
Madie.
- No nie wiem… ale tak czy inaczej byś się dowiedziała od
Sherlocka więc…
- Nic jej nie mów! – Sherlock wparował do domu – to moja
sprawa! Gavin, wychodzimy!
I wyszedł, a inspektor za nim rzucając przepraszające
spojrzenie Madie. Złapali taxi i obrali kierunek na komisariat.
- Coś ty się zrobił taki drażliwy? Przecież nic by nie
zaszkodziło gdyby się dowiedziała – powiedział Lestrade.
- Nie znasz jej, w domu było tak samo, miałem sprawę a ona zawsze
mi ją kradła. W przeciwieństwie do Mycrofta umie wykorzystać swoje umiejętności
intelektualne – wyjaśnił Sherlock.
Dojechali na komisariat a inspektor od razu zaczął drążyć
temat morderstw.
- Dowiedziałeś się czegoś? Przybywa kolejnych morderstw.
- Moi ludzie prowadzą sprawę, gdy coś się wydarzy powiem ci.
Teraz próbują ustalić powód – powiedział obojętnie Sherlock.
- Ty nie masz swoich ludzi, a bezdomni się nie liczą! –
uprzedził Greg widząc, że Sherlock już otwiera usta by coś powiedzieć – czym
różnią się moi ludzie od reszty?
- Twoi to idioci, wystarczy spojrzeć na Andersona – odparł
bez ceregieli Sherlock – a teraz, przepraszam cię ale wracam pomyśleć do domu
bo tutaj… jest naturalne środowisko ‘’głupkus niemyślus’’.
Sherlock wrócił na Baker Street, po drodze kupując
papierosy.
- Ostatnio dużo palę, plastry nie pomagają – myślał wchodząc
po schodach.
- Sherlock mów natychmiast co to za sprawa! – krzyknęła
Madie gdy tylko zobaczyła brata.
Sherlock nic nie powiedział, tylko zaczął grać na skrzypcach.
- Świetnie! – krzyknęła Madie i poszła do ‘’swojego’’
pokoju, po czym zaczęła grać na gitarze.
John Watson przechodził akurat koło Baker Street.
Przyzwyczaił się już do gry na skrzypcach, ale tym razem z wnętrza domu
dochodziły także inne odgłosy. Wiedząc, że coś się dzieje wszedł przezornie do
mieszkania. Rozpoznał drugi odgłos - gitare.
- Co jest Sherlock? – przekrzykiwał muzykę John – słyszysz
mnie?!
Sherlock milczał, więc John postanowił iść do Madie.
W czasie tych paru dni zdążył złapać z nią jakiś kontakt i przekonał się, że
jest taka jak Sherlock poza jednym wyjątkiem - odpowiadała na pytania.
- Co jest Madie? Co zrobiliście… znowu? – zapytał.
- Sherlock ma ciekawą sprawę i nie chce się nią podzielić a
mnie się tak bardzo nudzi – powiedziała Madie nie przerywając gry.
John wiedział, że rodzeństwo zwykle kłóci się o błahostki,
ale teraz postanowił naprawić konflikt opowiadając Madie o sprawie. Tyle, że
przerwał im Sherlock wyrzucając Johna z domu.
- Znowu to robisz Madie! – krzyknął detektyw – możesz u
mnie mieszkać ale nie kradnij mi zabawy!
- Ale przyznaj, potrzebujesz kogoś do pomocy, przecież John
nie ma już tyle czasu by ci pomagać. A ja nadaję się idealnie! – próbowała
przekonać Sherlock’a Madie.
- Nie potrzebuje pomocy – odparł Sherlock, choć doskonale
wiedział, że potrzebuje asystenta.
- Nie żartuj sobie. Nie dasz sobie rady sam! – powiedziała
Madie patrząc na Sherlock groźnym wzrokiem
- Sprawa dotyczy masowych morderstw. Nie dotyczy ona
zwykłych, przypadkowych przechodniów tylko seniorów, emerytów. Nikt nie wie jak
to się dzieje, jak i kto ich zabija. Morderca nie pozostawia żadnych śladów,
świadków też nie ma – wyrzucił z siebie Sherlock
ze złością
- Może nie płacili składek w młodości? – zażartowała zaciekawiona
Madie – państwo się mści. A tak na serio to mogłabym ci w tej sprawi pomóc,
nikogo lepszego nie znajdziesz.
Sherlock westchnął, ale nic nie powiedział.
Będę zdany na pomoc mojej siostry – pomyślał – mam nadzieję,
że potrafi wykorzystać swój potencjał.
Zadowolona Madie przyszła do salonu z książką, a Sherlock
zaczął robić eksperymenty w kuchni. W tym czasie pani Hudson wróciła z wakacji.
Zostawiła walizki w kuchni i postanowiła zobaczyć co u Sherlocka. Nie
spodziewała się zobaczyć dziecka przez jeszcze długi czas w domu, więc stanęła
w progu jak wryta.
- Dzień dobry, jestem Madie Holmes – powiedziała dziewczyna.
Pani Hudson po kilku minutach odzyskała mowę i powiedziała:
- Dzdzdzień dobry, Sherlock czemu nie mówiłeś, że masz córkę?!
Czemu ja nic nie wiem o twojej rodzinie! – zaczęła wytykać Sherlock’owi, że za
bardzo ceni sobie prywatność.
- To nie moja córka, pani Hudson, to moja siostra, nie spłodziłbym takiego diabelskiego pomiotu - powiedział złośliwie Sherlock, nie przerywając gapienia się przez mikroskop.
- Nie wspominałeś, że masz siostrę! – wyrzuciła pani
Hudson – Madie, chodź niech cię uścisnę i zobaczę... aleś ty podobna do brata.
Jak mogłam nie zauważyć tego podobieństwa. Pewnie nie przyjął cię zbyt
gościnnie, chodź na dół mam tam gdzieś ciasteczka… – mówiła ciągnąc dziewczynę
za rękę po schodach.
Madie spojrzała ciężkim wzrokiem na Sherlock’a, ale nie
mogła odmówić pani Hudson i pozwoliła wlec sobą po schodach.
W tym czasie zadzwonił telefon…
- Sherlock! Natychmiast na komisariat! Jest nowe
morderstwo – wykrzyknął Lestrade i rozłączył się…
Kolejna prosta ofiara, lubię jak patrzą na mnie ze strachem
w oczach, to jedna z rzeczy dla których to robię. Tak… strach to oto chodzi…
niech czują strach i ból, tak jak on.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i kolejny rozdział :D Zachęcamy do komentowania i oczekujcie na kolejny rozdział, który pojawi się wkrótce :D Miłego wieczoru :P // KopenhAga :D
Dziewczyny, jestem pod ogromnym wrażeniem :-) Cieszę się, że poczułyście wenę twórczą i rozwijacie swój talent :-) Wasze opowiadania czyta się jednym tchem - jest "dreszczyk", lekkość stylu i ciągle wzrastające napięcie, czyli wszystko, co powinna mieć w sobie dobra literatura! Gratuluję i życzę niegasnącego natchnienia oraz dobrej zabawy podczas pisania kolejnych rozdziałów ;-) Na pewno będę śledzić Wasze poczynania :-)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział ?
OdpowiedzUsuń