Nudy,nudy, jeszcze raz nudy – myślał Sherlock – czemu
wysłałem Madie do szkoły? Przecież z nią też było nudno, ale nie aż tak!
Złoczyńcy w sen zimowy zapadli? Ludzie przestali mieć problemy? Czemu jej tak
długo nie ma?
''Wracaj! Nudzi mi się! SH''
''Jestem w szkole! A właściwie idę do dyrektora...
dzięki braciszku!''
''Nie ma za co! Ale i tak wracaj!'' SH
Sherlock to idiota! - myślała Madie – pierwsze dni w szkole
i już kłopoty. Od kiedy posyłają do dyrektora za posiadanie i używanie komórki?!
Weszła do gabinetu dyrektora, z wyrazem poirytowania na
twarzy.
Zaraz się zacznie... - pomyślała
- Panno Madline – powiedział Christian – w naszej szkole
jest zakaz używania urządzeń elektronicznych! To, że ma pani sławnego brata
nie zmienia faktu, że... - w tym momencie rozległ się dźwięk sms'u z telefony
Madie.
- Proszę mi to pokazać! -zażądał dyrektor
'Przekaż temu nad wyraz nienadającemu się na to stanowisko, dyrektorowi, że jeśli Cię nie
zwolni będę wkrótce rozwiązywał sprawę jego morderstwa! SH''
Dyrektor pobladł i powiedział:
- No cóż... to wbrew zasadom ale... w takiej
sytuacji...ekhm... proszę wyjść...
Madie wyszła w tryumfującą miną, dziękując w duchu
Sherlockowi. Madie już zaaklimatyzowała się w szkolę. Miała Kooi, oraz parę
innych osób, jednak większość odrzucała ją. Widziała uciekający wzrok innych w
korytarzu, tu zaciekawione spojrzenie tu lękliwe. Podejrzewała, że to po części
przez brata ale również dlatego, że umiała się postawić ''szkolnym gwiazdom''.
A to widać w tej szkole nie jest zbyt pożądane. Nauczyciele odkryli, że jest
mądra i nawet przewyższa ich inteligencją, więc chcieli ją ciągać po jakiś konkursach oraz brali do odpowiedzi, z czego nie była zbyt zadowolona. Dlatego
bardzo się ucieszyła, że brat ją wybawił.
Wróciła spokojnie do klasy, po rzeczy, rzucając na odchodne
chłodne spojrzenie wszystkim. Dotarła na Baker Street w ciągu 15 minut.
- Przestraszył się? - zapytał na przywitanie
- Też cię miło widzieć... tak przestraszył się. Mógłbyś
częściej tak robić – powiedziała z usmiechem.
W tym momencie zadzwonił telefon Madie.
- Uggh.. Mycroft, odebrać? - zanim Sherlock coś
odpowiedział, odebrała.
- Witaj siostrzyczko... - zaczął słodko Mycroft
- Czego chcesz?! - przerwała ostro Madie – mamy uratować
Anglię? Może zamach terrorystyczny? A może...
- Nie, macie o wiele ważniejszą misję, – przerwał starszy brat – mianowicie macie iść z
Sherlockiem na bal. W zastępstwie za mnie, oczywiście. Dzwonię do ciebie bo on
nawet by nie odebrał, a co dopiero się zgodził. Samochód podjedzie po was o
18:00. Macie być gotowi. Sukienkę masz w szafie, wczoraj ją przywieźli – po
tych słowach się rozłączył, zanim Madie zdążyła zaprotestować.
- Hmmm.. no cóż – powiedziała zwracając się do Sherlocka –
wygląda na to, że idziemy na bal
Sherlock spojrzał na nią wzrokiem, który mógłby zabijać, ale
chwilę potem uniosły mu się kąciki ust i się uśmiechnął.
- To idź się przygotować czy coś, nastolatki poświęcają na
to dużo czasu co nie? - powiedział i odszedł do pokoju Johna, który teraz robił
za jego.
On umie się cieszyć? I dlaczego z takiego czegoś? Przecież
to... - Madie przestała próbować rozgryźć umysł Sherlocka i poszła zobaczyć na sukienkę.
Sukienka była biała. Z przodu była krótsza z tyłu dłuższa. Na dziewczynę
pasowała w sam raz . Madie sukienka przypadła do gustu. Popatrzyła na zegarek. Było
wpół do drugiej, miała jeszcze dużo czasu. Z góry dobiegał dźwięk skrzypiec,
Madie próbowała czytać książkę, jednak po chwili przestała. Padła na łóżko. Była
podekscytowana balem i chociaż nie pokazywał tego, bardzo była ciekawa co może
się tam dziać. Była już na paru balach. W szkole do której wysłali ją rodzice
organizowali je co miesiąc. Jednak ona nie miała ochoty tam chodzić,
''zbiorowisko idiotów'', takie miała o tym zdanie ale zawsze szła, chociażby
dla obserwacji. Ale teraz idzie z Sherlockiem! Chociaż nazywała go idiotą, to
doceniała jego intelekt. Był inny od jej dotychczasowego towarzystwa. Zawsze
dobierała sobie towarzystwo starszych osób, czuła się wśród nich dobrze, dorównywała
im intelektem. To tak jakby... była starsza niż się urodziła.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk sms'a brzmiał ''Szykuj
się! SH''.
- Ojej! Już wpół do czwartej. Trzeba zacząć się ubierać.
Wzięła szybki prysznic, umyła zęby, nałożyła lekki,
aczkolwiek wyrazisty makijaż i ubrała sukienkę. Coś jej nie pasowało... buty!
Były na obcasie, nienawidziła takich.
Nie mogły być chociaż baleriny?! - pomyślała
W ramach buntu ubrała trampki. Czarne znoszone trampki. Pasowały
idealnie. Poprawiła fryzurę, włosy zostawiła rozpuszczone. Skończyła przed
szóstą. Wyszła z pokoju i zobaczyła Sherlocka, czekającego na nią. Sherlock był
ubrany przyzwoicie jak na gust Madie. Ubrany w czarny garnitur, z białą koszulą
pod spodem i muszką.
- Nieźle – podsumowali jednocześnie i zeszli na dół gdzie
czekała na nich ''limuzyna''. Najchętniej pojechaliby taksówką, ale jak mus to
mus.
Dojechali na miejsce w milczeniu, przerywanym kaszlem
kierowcy. Hotel, w którym odbywał się bal był świetnie udekorowany, jednak dla
rodzeństwa zbyt ''różowy''. W szatni zostawili ubrania i weszli na salę...
Określenie ''bal'', nie było w tej sytuacji dobre, wszyscy
siedzieli i jedli lub korzystali z telefonów komórkowych. Sherlock i Madie
spojrzeli po sobie jednak nic nie powiedzieli. Zajęli wyznaczone miejsca i
poczęli obserwować ludzi, co parę chwil wymieniali się uwagami co do dedukcji.
Po godzinie zaczęło się coś dziać... pięć par wystąpiło na
środek i zaczęło tańczyć.
- Premier przybył... - powiedziała żartem Madie.
Sherlock nie odpowiedział, widocznie się nad czym głęboko
zastanawiał. Chwilę później na parkiecie zaroiło się od par. Nagle Sherlock
odwrócił się do Madie i wypalił:
- Idziemy! - i pociągnął ją za rękę
- Tańczyć? - zadała głupie pytanie Madie – umiesz?
Sherlock uśmiechnął się do niej tajemniczo, a ona chcąc nie
chcąc, zaczęła z nim tańczyć. Po chwili przekonała się, że umie tańczyć, i to
jak! Czuła się dziwnie tańcząc z bratem, ale jednocześnie była szczęśliwa. Była zaskoczona umiejętnościami tanecznymi Sherlocka, jednak powinna
się tego spodziewać. Przecież to Sherlock - Wszystko - Umiem – Holmes. Jej tańcu
też nie można było nic zarzucić, gdy była młodsza mama posłała ją na lekcje
tańca. Przetańczyli dwie piosenki, później razem uznali, że staje się to dziwne, więc
stanęli przy stolikach i zaczęli rozmawiać:
- Od kiedy tak tańczysz ? Masz ruchy baletnicy... chyba, że
mama ciebie też...?- zapytała
- Tak, mnie i Mycrofta. Nasza mama ma dziwne zamiłowanie do
tańca ale widzisz, przydaję się. Kiedyś uniknąłem śmierci, poprzez taniec,
morderca nie umie trafić w tańczącą parę, zapamiętaj – i uśmiechnął się. To był
jeden z jego rzadkich uśmiechów, widać było, że jego wskazówka szczęścia
uniosła się odrobinę. Jednak po chwili jego twarz zastygła i pobladła, zaczął
wpatrywać się w jeden punkt. Madie podążyła za jego wzrokiem. Skierowany był w
stronę kobiety w krwisto czerwonej sukience z czarnymi włosami upiętymi w kok.
Kobieta była blada, jednak to była sprawka makijażu. Sherlock bez słowa ruszył
w jej kierunku. Madie postanowiła obserwować rozwój sytuacji. Sherlock podszedł
do kobiety i zaczął z nią rozmawiać. Rozmowa trwała krótko. Sherlock złapał za
rękę kobietę i wyprowadził na parkiet. Zaczęli tańczyć... i to tak, że
wypchnęli wszystkie pary z parkietu. Większość ustawiła się by popatrzeć na
parę. Kroków i obrotów tańca nie było
końca, a wszyscy patrzyli na nich jak w
zwierciadło. Skończyła się piosenka, a para zeszła z parkietu. Sherlock i tajemnicza kobieta, kłócili się, jednak szybko przestali, gdy podeszła do nich Madie. Kobieta
spojrzała na nią i uśmiechnęła się do niej. Madie poczuła do niej sympatię.
Staliby tak w milczeniu, gdyby Sherlock nie powiedział ostro:
- Irene idź już lepiej.
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona jednak po chwili
odeszła, rzucając im drapieżne spojrzenie.
Rodzeństwo podeszło do kanap, a Madie już gotowała się do
pytań.
- Kto to był?!
- Wydedukuj, panno Holmes – odparł chłodno, nie lubił gdy ktoś
wtrącał się w jego sprawy.
- Hmm... - zaczęła Madie – na pewno nie była to twoja
dziewczyna, nie jesteś zdolny do miłości a poza tym nie odnosił byś się tak do
niej. Zwykła znajoma też nie, nie tańczyłbyś tak... stawiam na to, że uratowała
Ci życie lub na odwrót. Dobrze?
- Prawie. Irene Adler, kiedyś miała telefon, na którym miała
wszystko. Nie szantażowała, po prostu zapewniała sobie bezpieczeństwo. Jednak
zadarła z rodziną królewską, przynajmniej oni tak to zrozumieli i wezwali mnie.
Reszty możesz się domyślać. Mogę powiedzieć jedynie, że to ja w wersji
kobiecej, tylko trochę gorszy model. Kiedyś ją poznasz.
- Podobasz się jej, zresztą ona tobie też – zaczęła drążyć
wątek Madie
- Działa tylko w jedną stronę, owszem jest zainteresowaną
mną, ale ja nie, proste. Koniec tematu.
Madie posłusznie umilkła, jednak obiecała sobie, ze pozna
prawdę.
Podszedł do nich kelner z kieliszkami wina. Madie wzięła
ochoczo a Sherlock z powątpiewaniem. Nie lubił alkoholu, zakłóca zmysły, jednak
nie mógł pozwolić by Madie ''to'' wypiła. Więc wziął jej porcje i wypił
jednym haustem, krzywiąc się zanim siostra zdążyła zaprotestować.
- No co? Miałem się tobą opiekować – i wypił do tego swój
kieliszek.
Madie już miała się zacząć kłócić, jednak odpuściła. Dzisiejszy
wieczór był wspaniały i nie chciała tego niszczyć. Po chwili znowu była na
parkiecie z Sherlockiem, alkohol pobudził jego towarzyskość. Właściwie zaczął
zachowywać się dziwnie, ale Madie nie próbowała tego rozwikłać
To Sherlock – pomyślała i bawiła się dalej.
Wieczór mijał im dobrze, towarzystwo balowe też się
rozkręciło. Madie wracała
właśnie z parkietu, do Sherlocka gdy zauważyła zemdlonego człowieka, a nawet
dwóch. W różnych kontach sali leżeli ludzie, jednak nie zajęło to myśli
dziewczyny.
Co alkohol może zrobić z człowiekiem ? - zapytała siebie w
myślach.
Dotarł do niej dźwięk sms'u z jej torebki. Zignorowała
go.Podeszła do Sherlocka, który popatrzył na nią otępiałym wzorkiem. To uznała
za dziwne, ale nie wychodzące ponad normę.
- Kręci mi się w głowie – stwierdził zdziwiony Sherlock, jak
gdyby nigdy takiego czegoś nie doznał.
- Widzisz, na jednych alkohol działa tak a na innych tak –
wyjaśniła rozbawiona Madie.
- Nie... to nie to, innym też się kręci, nawet mdleją. To
dziwne... - po tych słowach z trudem się podniósł i powiedział – chodźmy
stąd...
Madie posłusznie poszła za kołyszącym się bratem.
Zaniepokoiła się...
- Dziwne – podsumował Sherlock – chodź... - przerwał w pół
słowa, a jego twarz zbladła – ucie... - nie skończył i upadł na podłogę.
Madie natychmiast do niego przypadła. To nie zwykłe upojenie
alkoholowe... nie... - wtem odskoczyła z krzykiem, gdyż obok niej upadła
kobieta. Ogarnęła wzrokiem salę, ludzie padali jak muchy, mdleli. Madie nie
była jeszcze w takiej sytuacji i była zdezorientowana. Postanowiła wysłać
sms'a do Mycrofta, lecz zauważyła
wiadomość. Odczytała ją i zastygła.
-Nie, nie...nie teraz – wyszeptała...
A wiadomość brzmiała tak :
'' Zaczynamy zabawę, miłych snów!
M² ''
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i.... nowy rozdział :) Tym razem trochę inaczej, ale coś
się dzieję ;) Dostaliście go w miarę szybko (następnego tak szybko nie będzie).
Dziękujemy za miłe słowa pod poprzednim rozdziałem, cieszymy się z nowych
czytelników. A także... DZIĘKUJEMY ZA 1000 WYŚWIETLEŃ ! ;) Cieszymy się, że się
podoba i mamy nadzieję, że będziecie dalej śledzić i czekać na następne
rozdziały. Do następnego rozdziału ! // KopenhAga ;)
Spoko :D
OdpowiedzUsuńciekawy blog, w ogóle chyba będę wpadać tutaj częściej :P :D
OdpowiedzUsuńIle jeszcze czekania ???? Nie wytrzymuje tuu ! Kiedy będzie rozdział kolejny ???? :*
OdpowiedzUsuńTo zależy od szanownej Justyny ;) Ale myślę, że już dziś będzie ;) Powinniście dostać bombę ! (chyba) ;D (przepraszam, ze z anonimowego konta ale... w moim komputerze coś nie gra i nie mogę się zalogować) // KopenhAga ;)
UsuńFajnie będę zaglądać tu znacznie częściej
OdpowiedzUsuń